Ataki terrorystyczne w Zawierciu? Podkładanie bomb, ewakuacja mieszkańców, zablokowanie ruchu drogowego największych arterii? Brzmi jak scenariusz z filmu akcji, ale to działo się naprawdę 24 lata temu w naszym mieście.
Jeden z czytelników przysłał na skrzynkę OtoZawiercie.pl archiwalne artykuły pod tytułami "Miasto szantażowane" i "Terror w Zawierciu". Jeden z nich ukazał się wtedy na łamach Gazety Wyborczej. Opisywane są tam zdarzenia, które miały miejsce w 1993 i 1994 roku.
Terroryści żądali od władz Zawiercia 300 tysięcy dolarów okupu, grożąc zamachami bombowymi. Od listopada 1993 do różnych instytucji rozsyłano listy z groźbami. 21 marca 1994 roku wykonano próbę pierwszego ataku. Nieznani sprawcy podłożyli bombę w wieżowcu przy głównej ulicy w Zawierciu - przy ul. Paderewskiego 4.
- "Bomba była w ortalionowym opakowaniu, wystawały z niej różne przewody, miała światła i zegar. Pirotechnicy z Katowic stwierdzili, że bomba może eksplodować. Podano godzinę wybuchu, terroryści zostawili list, w którymi pisali, że dwie inne bomby są w dwóch innych miejscach w mieście. Policjanci, zgodnie z żądaniami szantażysty, przyczepili paczkę z pieniędzmi do pociągu jadącego do stolicy, jednak zainteresowany nie odebrał ich." - czytamy w starych publikacjach z tego okresu.
W dniu, w którym miał nastąpić wybuch, ewakuowano mieszkańców bloku, zablokowano ruch na trasie Katowice-Kielce, a pod miejscem zagrożonym zgromadziły się jednostki policji, straży pożarnej, pogotowia i służb specjalnych. Do budynku wkroczyli saperzy, którzy ostatecznie rozbroili zapalniki metodą wybuchową.
Na pytanie, czy miasto zdecydowałoby się spełnić żądania terrorysty, ówczesny wiceprezydent Krzysztof Trzewicarz odpowiedział:
- Nie wiem, co postanowiłaby Rada Miejska. Z pewnością musielibyśmy się porozumieć z policją i UOP. Ale gdyby nie było innego wyjścia, musielibyśmy spełnić jego żądania - stwierdził wiceprezydent.
Ostatecznie bomba okazała atrapą, ale zabezpieczenia i zapalniki świadczyły, że jej
wykonawca jest fachowcem. Policji nie udało się go ująć. Po prawie rocznym śledztwie zawierciańska
Prokuratura Rejonowa umorzyła śledztwo w tej sprawie.
Nigdy do końca nie ustalono, z jakiego powodu doszło do tej akcji w Zawierciu. Te akcje wywołały sporo emocji wśród mieszkańców w tamtym czasie. Dziś, dzięki jednemu z czytelników, przypominam tą historię na łamach portalu. To ciekawe, że takie rzeczy spotkały kiedyś Zawiercie.
Mieszkańcy sąsiednich bloków 2 i 6 przy Paderewskiego musieli opuścić mieszkania na czas usuwania ładunku przez saperów ok godz.17 to było.
OdpowiedzUsuńMieszkałem wtedy pod 6.
pierwszy dzień wiosny rano kolo 7 przed blokiem nr 4 dyskoteka karetka policja straż pożarna ewakuacja mieszkańców.niby bomba w windzie pojechała na 10 piętro w razie wybuchu bezpieczniej.Na szczęście tylko ATRAPA mieszkałem bylem przy wynoszeniu atrapy z 10 pietra po schodach przez sapera...
OdpowiedzUsuń